myBoard do tablicy – czyli mały test wielkiego monitora.
Mamy rok 2020, lecz dla wielu monitor interaktywny w klasie to nadal symbol luksusu. Choć co prawda ostatnie lata były bogate w projekty typu „Aktywna tablica”, to nadal jest to kropla w morzu potrzeb. Niegdyś tablice interaktywne, a teraz monitory, zajmują pierwsze miejsce w rankingu westchnień nauczycieli. Na szczęście, szansa na spełnienie marzenia jest o wiele bardziej prawdopodobna niż wygrana w lotto. Ale żeby nie było tak pięknie, czasami jesteśmy uszczęśliwiani na siłę.
Co mam na myśli? Ano, chociażby wspomniane wcześniej projekty, gdzie często nikt nie konsultuje z nami zakupu, który docelowo to nam ma służyć. I tu istnieje ryzyko, że radość obdarowanego przerodzi się w rozpacz, a prezent przekształci się w wyrok. Dlaczego wyrok? Bo nikt nie lubi, gdy sprzęt okazuje się wadliwy czy niefunkcjonalny. A praca z nim to utrapienie.
Jeżeli to Cię nie przekonało, proponuję krótki test. Wybierz się do elektro-marketu i spróbuj „pobawić się” najtańszym dostępnym na wystawce tabletem, takim „no name”, jak np. „Cavion”. Po kwadransie zamień go na ten najdroższy: iPad czy Samsung. Gwarantuję ci, że poczujesz różnicę.
Nie inaczej jest w przypadku monitorów interaktywnych. Wszak to takie tablety, tylko „ciut” większe. Ale co ważne, to oprócz wielkości liczy się również długość. Pracujesz w szkole więc wiesz, że „szkolne sprzęty” mają bardzo długi okres życia. Przynajmniej w teorii. Czy chce Ci się męczyć całe lata ze złym wyborem? No właśnie. Dlatego warto czasami się zainteresować, aby móc wpłynąć na zakup. Szczególnie jeżeli chcesz mieć wpływ na to, ile lat przepracuje sprzęt, a ile przeleży jako stary grat.
Osobiście w szkole posiadam wiele ciekawych okazów, upolowanych przez ostatnie lata przez gminę i Panią Dyrektor. Odwiedzając mnie, znajdziecie pełen przegląd marek monitorów dostępnych na rynku, od Qomo, przez Newline, Promethean, kończąc na moim osobistym myBoard Black. Ucząc w pracowniach koleżanek, miałem okazję poskromić każdą z tych zdobyczy. A ponieważ z „Blackiem” od myBoard’a nie rozstajemy się dobre 3 lata, to z ogromną przyjemnością przyjąłem od Mentor Systemy Audiowizualne zaproszenie na testy jego najnowszej odsłony. Jak wypadł nowy model? Poniżej znajdziesz odpowiedź. Zupełnie jak z ludźmi, ważne jest pierwsze wrażenie. Oceniamy po wyglądzie choćby przez chwilę, dopiero później weryfikujemy (lub nie) naszą ocenę, biorąc pod uwagę inne aspekty. Patrząc na myBoard Black muszę przyznać, że spodobało mi się to co zobaczyłem. Klasyczna sylwetka i nieśmiertelna czerń jest zawsze w modzie, niczym „mała czarna” od Coco Chanel. Tak, nawet mężczyźni znają zasługi Coco. 😉
Smukły wygląd i ramka ultra-slim to jednak nie wszystko. W trakcie „unboxingu” przekonałem się, że monitor zgubił kilka zbędnych kilogramów. Choć pisząc kilka lekko skłamałem, bo jest ich aż 30! Być może pomyślisz:„waga nie jest tak ważna”. Ale każdy, kto zdecydował się na statyw mobilny z pewnością ją doceni, wszak jest różnica przesuwać z sali do sali 65 kg, a 35 kg. Co ciekawe, mimo odchudzenia nie ucierpiało to co najczęściej obrywa, a mianowicie dźwięk. 2 x 20 W to więcej niż potrzebuję, aby cała klasa usłyszała nagranie. Nawet ci kryjący się w ostatnich ławkach nie będą narzekać. Ja na codzień używam komputera OPS, nowy model również oferuje takie rozszerzenie. Jednak wbudowany Android w wersji 8.0 spokojnie wystarczy do codziennego użytku. Dostępna pamięć pozwala instalować dodatkowe programy. A dla tych, którzy nie zdecydują się na wbudowany komputer, monitor oferuje szereg portów do podłączenia komputera zewnętrznego. Co ciekawe nawet dwóch, dzięki portom USB Touch.
Do zalet monitorów na pewno można zaliczyć wyrazistość oraz widoczność obrazu nawet w bardziej nasłonecznionych pracowniach. Choć standard 4 K jest z nami 2 lata, zwróć na to uwagę, bo na rynku nadal oferowane są sprzęty obsługujące co najwyżej Full HD. „Nowy Black” to pełne UHD 4K, czyli obraz o rozdzielczości nawet 3840 x 2160 pikseli z odświeżaniem 60 Hz. Literki w Wordzie już się nie zleją, a materiał puszczony z Youtube będzie płynny i dynamiczny. Matowa szyba uchroni przed refleksami i sprawdzi się w nasłonecznionych salach.
A jak już wspomniałem o dynamice i płynności, to nie ma nic gorszego niż ekran dotykowy, który z opóźnieniem reaguje, a czasami nawet i nie reaguje na nasz dotyk. O precyzji już nie wspomnę. Osobiście znam takie modele, do których bez mojej myszki bezprzewodowej nie podchodzę. Praca z nimi potrafi być naprawdę frustrująca. Dlatego zawsze doradzam, aby przed decyzją o zakupie dotknąć i wypróbować. A gdy to nie jest możliwe, zapytać innych użytkowników danego sprzętu.
Pisanie na monitorze jest w stanie zastąpić tradycyjną tablicę, ale tylko wtedy, gdy będzie dla nas równie komfortowe. Zawsze używam pisaków do monitora, o ile oczywiście są dostępne. W domu mam nawet własny tablet graficzny, bo mimo iż nie umiem rysować, to pewne zadania wykonuje za jego pomocą o wiele lepiej niż gdybym miał użyć „gryzonia” czy touch-padu. W przypadku nowego myBoard czekało mnie prawdziwe zaskoczenie. Nie dosyć, że pisak kształtem przypominał kredki i profilowane ołówki Bambino, to jeszcze pisząc nim po ekranie słyszalny był charakterystyczny szelest, jakbym pisał ołówkiem po kartce papieru. Co więcej, postanowiłem zważyć pisaka i porównać ze wspomnianymi kredkami. Okazało się, że ważą dokładnie tyle samo. Z perspektywy uczącego również w klasach 1-3 to proste, ale rewolucyjne rozwiązanie, gdyż chwyt pisarki można będzie ćwiczyć również przy monitorze. Szkoda, że za moich czasów nie było takich gadżetów.
Pozostając przy omawianiu ekranu, producent nie omieszkał pochwalić się najnowszą technologią Non Air Gap. O czym mowa? To nic innego jak usunięcie przestrzeni powietrznej pomiędzy hartowaną szybą a ekranem. Brak przestrzeni/powietrza ma wpływ na obraz, a także pełne kąty widzenia. Ale co więcej, również przekłada się na precyzję dotyku podczas rysowania, porównywalną z ekranami pojemnościowymi. Dodając do tego ultracienki profilowany i lekki pisak, wrażenia z pisania po monitorze są zbliżone do tablicy, a nawet kartki papieru.
Na koniec mały smaczek dla miłośników gier. Dostępne WiFi 5 GHz + dobry internet i subskrypcja Xbox Game Pass, pozwolą zmienić monitor w konsolę Xbox. A że Minister Edukacji właśnie ogłosił program i szuka innowatorów wprowadzających gaming do swojej pracy, to czemu by nie wykorzystać do tego również monitora?
Podsumowując, poszukiwania idealnego monitora mógłbym porównać do Świętego Grala. Legenda głosi, że istnieje, jednak nikt nigdy go nie widział. Szczęśliwi są jednak ci, którym jest dane szukać i wybierać samemu. Ja wybrałem kilka lat temu, do dziś nie żałuję. „Black” jest jak ten bohater pewnej trylogii, ma wszystko na miejscu i nic mu nie brakuje. A do tego na pewno rozkocha w sobie nie jednego nauczyciela. Dzięki swojej solidności i ugruntowanej na polskim rynku marce, będzie Ci wiernie pomagał przez wiele lat, a nie tylko zasłaniał dziurę w ścianie.